Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the instagram-feed domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /usr/html/wp-includes/functions.php on line 6114

Notice: Funkcja _load_textdomain_just_in_time została wywołana nieprawidłowo. Ładowanie tłumaczenia dla domeny neve zostało uruchomione zbyt wcześnie. Zwykle jest to wskaźnik, że jakiś kod we wtyczce lub motywie działa zbyt wcześnie. Tłumaczenia powinny zostać załadowane podczas akcji init lub później. Dowiedz się więcej: Debugowanie w WordPressie. (Ten komunikat został dodany w wersji 6.7.0.) in /usr/html/wp-includes/functions.php on line 6114
Ambitny plan – Maraton Beskidy
Przejdź do treści

Ambitny plan

Taki był początek Swieradow Zdrój 4.04.2024 – GSS tu jeszcze z kompanem Krzysztof Wala gdzie doszliśmy do Krzeszowa w 6 kwietniu br. gdzie zakończyliśmy eskapadę po trzech dniach pokonując 118 km ( chyba troszeczkę za ambitnie poszedłem do tej trasy GSS biorąc pod uwagę wzniesienia i śnieg na trasie w górach ). Przyjechałem do Wałbrzycha gdzie Krzysztof Jędrzejczyk po południu przetransportował mnie do Krzeszowa. Niestety wróciłem sam do Krzeszowa 19 września br. i ruszyłem na trasę do Andrzejówki, gdzie trwał remont schroniska. Krzysztof ponownie przyjachał na Andrzejówkę, aby mnie zabrać na nocleg do Wałbrzycha. Rano po śniadaniu ponownie znalazłem się przy schronisku PTTK Andrzejówka i ruszyłem na trasę GSS do Przełęczy Sokola, tam obiad O.W. Rzeczka i miłe spotkanie z właścicielem Jackiem Mikołajczykiem. Niestety w ośrodku był komplet więc musiałem udać się jeszcze 1 km pod górę do Schronisko Górskie Orzeł na nocleg. Całą noc padał mocny deszcz, nadzieje miałem w tym, że do rana przestanie. Jednak się myliłem, o godzinie 8:00 dojechała pod Schronisko wspaniała ekipa Renata Borszowska, Krzysztof Kukuryk i to właśnie Ireneusz Działkowski który do końca zaplanował mi trasę rezerwację noclegów. Ruszyliśmy całą czwórką w deszczu, pierwszy odpoczynek pod wiatą przy Wieży Wielka Sowa 1015 m, Kozia Równia ( moje znajome tereny z tras narciarskich) następnie Przełęcz Jugowska , Kalenica 964 m Żmij ( ciekawe miejsce dla paralotniarzy ) Kobylec 766 m. A tam niespodzianka Renata Borszowska przygotowała dla każdego z nas pyszny obiad – dziękujemy. W południe przestało padać więc szło się coraz lepiej. Jeszcze tylko Srebrna Góra z Twierdzą. krótki odpoczynek na uzupełnienie płynów. Słupiec gdzie isotonik i czas na odpoczynek ( pora odpowiednia 20:40). Zaproszenie na kolację do Aneta Q-ki i Krzysztof Kukuryk i dojście n a nocleg CTS Nowa Ruda. Rano 4 dzień mojej dalszej przygody GSS , po śniadaniu i spotkaniu z Prezesem CTS Krzysztof Kukuryk odprowadził mnie na szlak i w drogę. Góra Wszystkich Świętych, Księżno – Szosa Stu Zakrętów, Wambierzyce – śląska jerozolima. Park Narodowy Gór Stołowych – Skalne Grzyby, Radkowskie Skały, strome podejście pod Szczeliniec Mały, Karłow i odbicie do Schroniska PTTK Pasterka. Piąty dzień mojej samotnej wędrówki z Pasterki powrót na szlak GSS i dalej w drogę. Najpierw Błędne Skały, wykupiłem bilet i zapomniałem jak ja mam z tym 16 kg plecakiem przejśc przez te szczeliny skalne. Troszkę na kolanach to plecak na podłożu z przodu to styłu , to przejście bokiem. Tak że po zaliczeniu tego skalnego labiryntu miałem wszystkiego dosyć. Cały poobijany, z przetartym plecakiem, który czasami klinował się w tych skałach. Po prejściu całego labiryntu tak się zakręciłem że nie mogłem znaleźć szlaku GSS, ale po godzinie znalazłem się znów na szlaku, a tu znów karkołomne zejście. Kudowa Zdrój to kolejne miasto w którym ciężko odnaleźć szlak GSS, aby wyjśc z Parku(remonty dróg ). Kolejna górka to Grodziec 803 m, schodzę na duł do Dusznik Zdroju, piękne aleje parkowe, mnustwo kwiatów i Dworek Chopena. Park się kończy i tu czeka mnie prawie 12 km podejście najpierw Pogórze brak noclegów, Graniczna, Droga Orlicka telefon do Schroniska PTTK Orlica Zieleniec , że na pewno dotrę przed 21 godz. W końcu docieram gospodyni mnie wita serdecznie i proszę o zimne dwa iso, kąpiel i spanko wcześnie z ranaruszam. Ciekawostka w budynku ogromna pieczeńć w kształcie maczugi, tej chyba nikt nie zajumie. Ruszam wcześnie o godzinie 7:00 skromne śniadanie i w trasę tym razem prawie pasko, co nie znaczy że na trasie nie ma podejść, Lasówka dochodzę do Schroniska PTTK Jagodna na Spalonej, tłumy turystówdo bufetu, ale pora coś zjeść czekam na porządny obiad z kotletem i frytkami oraz surówki, oczywiście zimne piwko w oczekiwaniu na danie. ( Od razu widząc kożuch na wieszaku w schronisku przypomniałem sobie, że przed laty startowałem tu w biegu narciarskim o Puchar Spalonej i wygrałem go, a redaktorka która prowadziła ze mną wywiad z Wrocławia miała nazwisko Dudek ). Po posiłku kilka fotek i w dół do Długopola Zdrój. Podczas tego odcinka dzwoni telefon zaniepokojeni gospodarze nie mogąć sie doczekać kiedy się zjawię na miejscu w Długopolu, po chwili ich uspokajam jak dotre do Parku Zdrój to się odezwię. Okazało się że Irek nie znalazł miejsca noclegowego i skontaktował się z Sołtysem Roztoki Zbyszk Borodzicz, a on chętnie po mnie przyjedzie i przenocuje, a rano odstawi w to same miejsce. Gospodarze okazali sie wspaniałymi ludźmi Irena i Zbyszek ugościli mnie jak najbliższą rodzinę. Wieczorem wspaniały grill i moje sportowe opowieści do póżnych godzin nocnych. Rano śniadanko i prowiant na drogę pożegnanie, dobrze że miałem medal z Biegu 70 lat Bacy to mogłem im podziękować. Zbyszek odwiózł mnie do trasy – serdecznie im dziękuję i do zobaczenia na GRANICA Letni Patrol 2024 w Górach Sowich. Tym razem w siódmym dniu z Długopola przez Wilkanów Zespół Pałacowy XVII – XVIII w. dosyć stromy odcinek na Igliczną 845 m , 15 minut i schronisko na Iglicznej obok przepiękne Sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej w 1782 r w miejsce kapliczki wybudowano kościół. Coraz większa liczba pielgrzymów od drewnianej figurki Matki Bożej Śnieżnej ciekawe krużganki w których można zobaczyć ekspozycję kultury Marki Bożej Śnieżnej. Znakomita kuchnia i miła obsługa w schronisku przyciąga szesze turystów. Kolejny dzień to Międzygórze z Wodospadem Wilczki. Potem cały czas w górę i to przy gęstej mgle, opadach deszczu do Schroniska PTTK na Śnieżniku 1218 m, tam krótki odpoczynek poczęstunek i w drogędo przez Żmijowiec , Czarna Góra 1205 m jak zwykle słabo oznaczona. Po zmyleniu trasy wylądowałem w Siennej, by z dołu piąć się na Przełęcz Puchaczówka. Potem to już prawie cały czas w dół z małymi garbkami do Kątów Bystrzyckich i prosto na nocleg do Londek Zdrój. 9 dzień mojej przygody z GSS to trasa z Lądka Zdrój 450 m, przez Wojtanówkę, Orłowiec i na dosyć sporą górę jaką jest Jawornik Wielki 872 m. Na Jaworniku Wielkim czekała mnie nie lada niespodzianka. Nagle z lasu wyjawia się znana mi postać to Ireneusz Działkowski postanowił mnie wesprzeć na trasie do Unikowic. Mało tego zabrał ze sobą prowiant i oczywiście drona którym nakręcił kilka super zdjęć i filmów na Wieży widokowej jako że była w tym dniu super pogoda. Bardzo lubię takie niespodzianki, czas nam szybko mijał więc do Złotego Stoku dotarliśmy szybko. Na Rynku w Złotym Stoku „Diabli Nadali” na Szlaku GSS pyszna kawa i ciacho. Ale to nie koniec atrakcji w tym mieście, Irek zaprowadził mnie na odnowiony Kombinat Wapienny i zrobił kilka zdjęć z drona. Ruszamy dalej do Paczkowa przed miastem odpoczynek, wchodzę do wody moczę się bo potworny upał. W Paczkowie okazuje się że ostatni autobus do Złotego Stoku już odjechał ( Irek zostawił tam samochód wychodząc na Jawornik Wielki 12 km aby się ze mną spotkać ). Zwiedzamy wieżę , zbieram pieczątki i szukamy restauracji aby zjeść konkretny odiad. Jest dobra knajpa „U Grubego w Paczkowie” super pieczeń z buraczkami, napój i w drogę. Irek do samochodu ma 12 km drogą, dzwoni do właścicielki „Pod Wiatrakami ” Unikowice czy jest szansa na podwózkę do Złotego Stoku. ( ja tam nocuję) Więc idziemy razem do Agroturystyki. Podziękowania i pożegnanie z Irkiem , gospodyni go odwozi do samochodu. W Unikowicach Krzyże pojednania i Krzyże pokutne , rano ruszam pola leśne ścieżki, widać zarośnięty szlak jeżyny trawy, osty miejscami brak oznaczeń. Trasa puki co płaska Pałac w Piotrowicach Nyskich i znów gorący asfalt do Kałkowa. Dochodzę do wsi Łąka z nazwy i warunków 5 km po trawach, pokrzywach, jeżynach bez oznaczenia i sladu przejścia kogokolwiek na rozdrożu gdyby nie nawigacja przesłana przez Irka to trzeba by było płakać. Spotykam we wsi gospodarza i pytam się jak to jest to GSS , a on na to wójt sprzedał pole i sie nie martwi, turyści chodzą po kukurydzy lub słoneczniku, a jak który zesłabnie to jak go mogą znaleść. Zmęczony upałem dochodzę do końca wsi Sławnowice, napotykam starszą panią pytam o sklep, panie tu nie ma żadnego. ( Rozmowa z kobietą a z kąd pan idzie z Krzeszowa ło matko, który to dzień 10, a pan ma rodzinę oczywiście żonę i 8 dzieci i co ona na to ja z a d o w o l o n a ) Po chwili dzwoni telefon gdzie pan jest przy znaku Sławnowice, bo ja czekam na pana aby odwieśc do Niebieski Domek. Po chwili podjeżdża kabrio i jedziemy do agroturystyki Niebieski Domek Burgrabice. Pięknie urządzony, gospodarz basen do pana dyspozycji mili gospodarze 3 sklepy więc robię zakupy tym razem bez obiadu. Cały domek z kuchnią, łazienka do mojej dyspozycji . Rano gdy przyszedłem sie pożegnać i podziękować zostawiłem mały prezencik , właściciel odwióżł mnie do szlaku i dalej w drogę. Kolejny dzień rano telefon do Irenki i córki meldunek do Irka że walczę i ruszam zaopatrzony w kanapki i napoje. Ruszam po drodze fachmany przy układaniu kostki pytają się z kąd idę jak powiedziałem do sobie aż uziedli z wrażenia. Ale to nic miało być płasko, a tu górka z Gierałcic do granicy robię pamiątkowa fotke i w długą. Bodzanów, Głuchołazy długo się ciągły , na końcu Głuchołazy zdrój krótki odpoczynek loda i znów Góra Parkowa. Średnia Kopa 543 m znak skrętu w prawo widzę wieże Bismarka i jakieś wiaty, myślę sobie to pewnie trzeba obejśc aby sobie usiąść. Przebijam się obok płotu, chyba nie ja jeden by po 20 minutach dowiedzieć się że teren prywatny zakaz wstępu, takie życie i trza wracać. Kiedyś przed ogrodzeniem był tam szlak. Wracam do znaku patrzę na mapę w telefonie no i w przeciwnym kierunku, wychodzę na Tylną Kopę siadam robie zdjęcia wieży i jam kanapkę uzupełniając płyny. Idę asfaltem słońcemocno praży sklepu brak, w pewnym momęcie zauważyłem małżeństwo w ogrodzie pytam sie o sklep panie to kawał drogi , a co pan potrzebuje, wody. Po chwili pani przynosi mi 1 1/2 butelki wody niech pan bierze , podziękowałem. Jestem Jarnołtówek sklep super zaopatrzony uzupełniam zapasy, mając nocleg na Biskupiej Kopie się nie śpieszę sącze sobie isotonik i robię przerwy. Górka na prawdę stroma, w połowie druga przerwa na kolejny iso. Dochodzę młodego 25 letniego wędrowca zdziwiony kiedy mówie że mam 70 lat. Gadu gadu i zamiast do schroniska idę na wieże, ale to juz jutro, więc się wracam on idzie dalej. Jest 17: 30 kuchnia do 18 :00 zamawiam obiad i kawę i chcę zameldować o dotarciu. A tu jak za króla ćwieczka, chodzę i szukam zasięgu- kiepsko. Rano wstaję wcześnie wszak to ostatni dzień mojej przygody GSS wszyscy jeszcze śpią, a ja się zastanawiam który Biskup tu wyszedł skoro Biskupia Kopa. Na dzień dobry strome wzniesienie na szczyt Biskupia Kopa 890 m Wieża w Górach Opawskich. Po pokonaniu dwóch przełęczy z których jest wspaniały widok na cały masyw. Jestem w trasie, a tu taki telefon tata skontaktuj się z Krzysztofem Jędrusikiem. Dzwonię bo mam zasięg nie śpiesz się ja po Ciebie przyjadę, miała być niespodzianka i była. Jestem pod Zamkową Górą, schodzę już do Pokrzywnej , następnie Park Krajobrazowy Gór Opawskich. Sanktuarium św. Józefa Klasztor Franciszkański. Idąc pod górę słońce piecze niemiłosiernie, w końcu troszkę cienia i ławeczka siadam otwieram ostatni iso. Dochodzę do Rynku w Prudniku widę znajomy samochód Krzysztof z Helenką jej siostrą i szwagrem mnie pozdrawiają, a ja musze do kropki jeszcze 1,5 km. Po drodze Zamek Prudnicki przybijam pieczątkę pobytu i dalej do dworca PKP do czerwonej kropki. Jest moja i tylko moja. Fotka i równocześnie telefon od Krzysztofa, gdzie jesteś na dworcu a ile to ze trzy kilometry to czekaj już jadę. Po chwili Krzysztof Jędrzejczyk się zjawia robimy pamiątkową fotkę przy kropce. Po 12 dniach wędrówki zameldowałem się przy kropce w Prudniku. Podsumowując te 12 dni z dojściami na nocleg i posiłki , szukanie trasy i zwiedzanie wyszło tego 372,6 km. Dodają pierwsze 3 dni 118+ 372,6 = 490,6 km pokonałem w ciągu 15 dni. Cały szlak GSS im Mieczysława Orłowicza ze Świeradowa Zdrój do Prudnika to 444 km. No i jeszcze kolejna miła niespodzianka. Były słoneczniki, od Helenki, Krzysztofa i reszty rodzinki wszyscy w koszulkach Dziadka Bacy, tak Wałbrzych witał Bacę Edward Dudek. Gratulacje z całej Polski i nie tylko, toast na rynku w Prudniku. Słowa podziękowania dla wszystkich wspierających mój ambitny plan.

Edek